Kredyt spłacony przez współkredytobiorcę
Posiadanie kredytu jest we współczesnym świecie sytuacją bardzo mocno skomplikowaną, która rodzi ogromną ilość zależności wobec różnych podmiotów. Najlepiej jest mieć po doktoracie z ekonomii i z prawa, by być w stanie poradzić sobie ze wszystkimi zawiłościami.
Kiedy do równania dodatkowo wnosimy element współkredytobiorcy, sprawa się jeszcze bardziej komplikuje. Jeśli mamy tutaj sytuację wspólnoty majątkowej obowiązującej pomiędzy małżonkami, sytuacja jest jeszcze w miarę prosta (zaprotestują na pewno rozwodnicy), ponieważ uznaje się ex lege, że uczestniczą oni we wszystkich kosztach na równi i najogólniej rzecz biorąc, wszystko dzielą na pół. Jeśli jednak z współkredytobiorcą łączą nas jakieś inne układy, może pojawić się problem.
Zacznijmy od tego, że jeśli umowa nie stanowi inaczej, a w przypadku osób fizycznych zazwyczaj nawet nie ma nawet możliwości wprowadzenia innego zapisu, odpowiedzialność za zobowiązanie spoczywa na kredytobiorcach w sposób solidarny. Oznacza to, że każdy z nich może spłacać kredyt sam, mogą oni składać się na raty w częściach równych, albo dowolnie uczestniczyć w spłacie, a do tego bank ma prawo żądać spłaty od każdego z nich.
Powoduje to problem, kiedy kredyt spłacony przez współkredytobiorcę musi być rozliczony, ponieważ my zakładaliśmy jego dłuższe trwanie, a współkredytobiorca ma pełne prawo domagać się od nas zwrotu kwoty równej połowie jego wpłaty.
Dość podobna, ale jeszcze bardziej skomplikowana sytuacja ma miejsce, kiedy mowa jest o kredycie hipotecznym finansującym współużywaną nieruchomość. Spowodowane jest to tym, że na utrzymanie nieruchomości ponosi się poważne wydatki i nawet jeśli kredyt spłacony przez współkredytobiorcę został sfinansowany w części takiej samej, jak przez było to naszym udziałem, pozostaje jeszcze kwestia innych poniesionych nakładów.
Jeśli to my zajmowaliśmy się utrzymaniem nieruchomości, a dotyczy to oczywiście także innych rzeczy zakupionych na kredyt, a współkredytobiorca używa jej na równi z nami i ma takie samo prawo własności, możemy domagać się od niego rekompensaty wnioskując o ustalenie nieuprawnionego wzbogacenia się przez naszego partnera. Jego część własności stała się bowiem więcej warta bez jego wkładu, albo po prostu utrzymała swoją wartość, co oczywiście nie było darmowe, więc nastąpiło de facto wzbogacenie się naszym kosztem.
Kilkanaście lat temu rynek kredytowy w Polsce wyglądał zupełnie inaczej, nie było ani Biura Informacji Kredytowej ani Krajowego Rejestru Długów ani żadnych innych tym podobnych rejestrów. Kredyty były udzielane na podstawie samodzielnej oceny kredytobiorcy przez bank, nie istniała praktycznie żadna możliwość sprawdzenia historii kredytowej klienta, poza wydrukiem z historii konta klienta z ostatnich trzech miesięcy, a i z tym bywało różnie.
Kredyty były udzielna w zasadzie wszystkim i na wszystko, wystarczyło mieć zaświadczenie o zarobkach od pracodawcy lub kilka ostatnich odcinków renty czy emerytury i kredyt był gotowy do wypłaty.